praca pedagogiczna
Doświadczenie sceniczne i współpraca z wieloma artystami skłoniły mnie do podzielenia się moimi spostrzeżeniami z adeptami sztuki wokalnej. Moja praca w tej dziedzinie wiąże się nie tylko ze szkoleniem głosów ale z całościowym spojrzeniem na człowieka, z jego specyfiką, duchowością, możliwościami, psychiką. Dobór repertuaru i pomoc we wskazaniu kierunku rozwoju odbywa się oparciu o globalne postrzeganie osoby.
"ŚPIEWAJ PROCENTEM,
NIE KAPITAŁEM"
"Śpiewaj procentem, nie kapitałem"
Stosuję taką zasadę, szczególnie jeżeli chodzi o młodych ludzi, ale nie tylko, i to jest taka moja maksyma. Mówię tak, do każdego: śpiewaj procentem nie kapitałem: nie pokazuj od razu wszystkiego, nie eksponuj się. Często obserwuję nadmierne forsowanie głosu, czyli operowanie głosem tylko dlatego, że mam, że dostałem od Stwórcy głos, dużo tego głosu. Eksponuję go - tylko po co? Mamy paletę barw od piana do forte, fortissimo. Najczęściej proszę o śpiewanie namiastką, procentem. Faktem jest, że chodzi o to żeby zgromadzić jak największy kapitał; jak mamy kapitał to możemy z tego procentu sobie nieźle żyć. Im większy kapitał tym większy procent - o to samo chodzi w pracy z uczniami, żeby zebrać i ten głos poszerzać - ale nie nadmiernie i w bardzo przemyślany sposób.
To takie moje spostrzeżenie, że nadmierna ekspozycja głosu dużo mówi o człowieku. Mnie kojarzy się z pychą: pokazuję wszystko co mam - a prawdziwa sztuka to sublimacja. Ale tak to jest: przecież najpiękniejsze słowa, które znamy, a znamy takie, wymawiane są po cichu.
K: Są owiane pewną tajemnicą.
A: I one są w tej cichości, ale to cicho czyli piano, ono nie może wynikać u nas z bezradności i z niemocy. Tylko piano nasycone czyli pełne emocji, piano pełne emocji. I teraz, jeżeli uzyskujemy tę różnorodność dynamiczną i tylko raz na jakiś czas pokazujemy swoje forte czyli ten kapitał, pokazujemy że go mamy i możemy go wykorzystać i go wykorzystujemy, ale raz na jakiś czas. Wtedy jesteśmy barwni kolorowi, jesteśmy interesujący.
To tak jak kiedyś panie pokazywały tylko kosteczkę, bo spódniczka była długa, i była tylko kostka i wtedy pracuje wybraźnia, więc taką pracę realizuję też z uczniami z taką dużą powściągliwością. Cały czas jeszcze chcę podkreślić, że ta zasada śpiewaj procentem a nie kapitałem, ona naprawdę jest fantastyczna. Ona skutkuje, jest bardzo skuteczna. To samo z zapisem nutowym. Nuty, czym są nuty? Czym jest utwór który dostajemy do rąk. To jest tylko umowa, umowa między kompozytorem a wykonawcą.
Jak została Pani pedagogiem?
K: Jak to się stało? Czemu Pani wybrała taką pracę, w którym momencie?
A: To że będę uczyła wiedziałam od dziecka, to że będę śpiewała - również. Więc najpierw, że będę śpiewała: kiedy mnie pytano, zwyczajowo pytano małe dzieci: kim będziesz jak dorośniesz Jasiu, więc mnie pytano kim będziesz jak dorośniesz Aniu. Będę śpiewaczką, będę występowała na scenie; to się zrealizowało rzeczywiście i to jest piękne, że tak się mogło wydarzyć i ja jestem bardzo wdzięczna za ten dar, który otrzymałam. To śpiewanie dawało mi i daje wiele satysfakcji, wiele pięknych momentów, wiele takich odbitek, które gdzieś tam się zdarzały podczas koncertów z publicznością. Piękna praca naprawdę, niosąca.
To, że będę pedagogiem, że będę nauczycielem też wiedziałam od dziecka. Jako mała dziewczynka, założyłam sobie dzienniczek, miałam uczennice, jeszcze nic sama nie umiejąc, nie potrafiąc, ale gromadziłam koleżanki - oprócz tego, że bawiłam się w teatr i występy i śpiewanie - to miałam też uczennice. Do tego stopnia, że miałam też lekcje indywidualne, oczywiście to była zabawa, ale moje uczennice miały dzienniczki, ja miałam dziennik. Przychodziły do mojego domu, ja siadałam do pianina uczylam je grać najprostrze utwory na fortepianie, uczyłam śpiewu, to chwaliłam, to coś podciągałam, to ganiłam. Pewnie czułam się wtedy bardzo ważna <śmiech>.
Był też taki moment, kiedy już sama też miałam wspaniałych pedagodów, panią profesor Halinę Mickiewiczównę i panią profesor Zofię Czepiełównę-Schiller i też chodziłam na prywatne lekcje. To też niezwykle mnie frapowało i było potwierdzeniem moich dziecinnych marzeń, że ja też będę uczyła. To się zrealizowało: podczas zajęć domowych z moimi uczniami i w szkole muzycznej również.
Trudności i ich przezwyciężanie
K: Chciałabym usłyszeć jeszcze jakie są największe trudności w tej pracy, jakie są momenty dużej trudności podczas nauczania, momenty frustrujące jeśli to nie za mocno powiedziane?
A: Czy istnieją takie momenty... może powiedziałabym o czymś takim co bywa frustrujące. Kiedy mamy ucznia czy uczennicę, która w danym momencie, to są takie bolesne chwile, czuje się, że można więcej wydobyć z utworu i ciągle nie możesz dotrzeć do tej prawdy tak naprawdę, bo o to chodzi i są poszukiwania i z tej strony są podteksty niemalże etiudy aktorskie. Najróżniejsze podteksty na wyobraźnię i patrzysz i często, może nie często ale bywa, że masz przed sobą mur, a głos jest. Jest materiał a duch nie odbiera. Nie masz odbiorcy a jest materiał, kawał głosu! I z tej strony próbujesz i z tej i z tej i dajesz piękny utwór wartościowy, zmieniasz utwór na inny dopasowujesz i tak dalej, a tam nic - puste oczy. I co zrobić? Przecież to ja jestem pedagogiem, jak to uzyskać jak to zrobić? I czasami naprawdę nie śpi się po nocach, żeby do danej osoby dotrzeć i ją przemienić, ale tak prawdę powiedziawszy to nie ja ją przemieniam i nie ja ją przemienię. Ja tylko mogę szukać sposobów, a te sposoby też pewnym sposobem przychodzą do mnie. Ja ich nie wymyślę. A przemiana przychodzi jeszcze z innego źródła. I to jest ta trudność, ale jeżeli to się już uzyska no to, to jest właśnie ten brylant.
K: Rzeczywiście te relacje pedagoga i ucznia przypominają taką relację... właśnie psychologię, niesamowite połączenie, co czasami na pewno jest przytłaczające. Podejście indywidualne, myślenie o tym jak do każdego inaczej trafić.
Ale to bardzo piękne, więc przypuszczam, że atmosfera w szkołach muzycznych musi być też inna niż w zwykłej szkole pańtwowej gdzie występują tylko lekcje muzyki.
A: Ja też tak myślę. Tak. Bo to jest właśnie to podejście indywidualne i to odczytywanie bardzo indywidualne, bardzo jednostkowe każdego młodego człowieka: jak do niego dotrzeć. To jest zupełnie inaczej. Stąd rodzą się więzi i to jest najpiękniejsze. Chcę powiedzieć, że też mam takie nieprawdopodobne doświadczenia, ładne lata uczę. Spod moich rąk wychodzą ludzie, którzy gdzieś są rozsiani po całym świecie, pozakładali swoje rodziny, a są kontakty cały czas, oni przyjeżdżają oni dzwonią, spotykamy się, rozmawiamy, są na różnych scenach w różnych miejscach., odnoszą sukcesy, jedni tak drudzy nie, jedni większe drudzy mniejsze, ale są więzi. Jak również są więzi z tymi , którzy się aktualnie uczą, oni też tak zakorzeniają się, oni chcą. Czasami coś im nie wychodzi, czasami coś jest pozostawione samemu sobie, ale jednak to ciągnie do tej indywidualnej lekcji, bo to są też rozmowy. Ja nigdy nie zaczynam lekcji od śpiewania, tak naprawdę, ja nie zaczynam lekcji od śpiewania: „no to stań i teraz otwieramy buzię”. Nie na tym to polega. Zresztą ja każdemu mówię (lekcja trwa 45 min): Lekcja nie polega na tym, że ty otwierasz buzię, ja zadaję ćwiczenię i ty śpiewasz, czy też utwór. Wtedy kiedy mówię, kiedy rozmawiamy to jest wartościowsze od tego niż wtedy kiedy ty śpiewasz. Wtedy nawiązuje się więź, mało tego, to jest też ten rodzaj wnoszenia w psychikę ucznia tego podstekstu co ma być.
Ja czasami bardzo dużo mówię, zanim zacznę. Te pomysły, te podteksty przychodzą ad hoc, to nie jest nic stałego u mnie, ja nigdy nie wiem co ja powiem, nigdy nie wiem! Ja czasami mówię takie rzeczy, że jak powiem to śmieję się sama przez 5 minut razem z uczniem czy z uczennicą, po czym mówię: dobrze, a teraz zrób to, zrób tak jak to czujesz po tym co usłyszałaś. A ona to robi, a to co powiedziałam, to czasami jest tak śmieszne albo tak irracjonalne, niedorzeczne wydawałoby się, ale tutaj sprawdza się makiawelizm: cel uświęca środki i rzeczywiście to jest droga dotarcia. Korzystać z tej swojej wyobraźni, teraz mówię tutaj o nas, o pedagogach. Korzystać z tego co natychmiast przychodzi, co jest pierwsze i wypowiadać to, próbować. Poza tym ośmielać ucznia, uczniowie często się krępują. Są skrępowani, bo myślą sobie: aha, jak zaśpiewam tak to będzie kogut, a jak zrobię tak to będzie coś dziwnego, a jak tak to będzie chropawe. Próbuj, jak nie spróbujesz to się nie dowiesz, a jak będzie to śmieszne to pośmiejemy się obie, ja też się lubię śmiać i się śmiejemy, po czym powtarzamy aż do skutku i wychodzi. Naprawdę. Niektórzy uczniowie po prostu nie wierzą, że są w tym miejscu, mówię o tych takich bardziej zamkniętych osóbkach i zmieniają się poprzez śpiewanie, poprzez otwarcie. Zmieniają się relacje w szkołach, klasach, między ludźmi tych ludzi właśnie. Ja zawsze pytam: a jak koleżanki są? A już są. Dobrze. A to jest? Jest. Ile rzeczy przychodzi, ile spraw się rozwiązuje ile się otwiera dzięki śpiewaniu i dzięki temu otwieraniu tych duszyczek. To jest wyjście, to jest wyjście do ludzi, wyjście na zewnątrz, ośmielaniu też młodego człowieka.